Po miesiącu ciszy… uprawnienia żeglarskie zdobyte

I tak powoli kwiecień dobiega końca – był to dla nas bardzo intensywny miesiąc. Postanowiliśmy przeznaczyć go na zrobienie uprawnień żeglarskich. Do pływania naszym jachtem nie są nam co prawda potrzebne (dopiero od 7,5 m długości- a nasz ma 6,5), ale człowiek chce się rozwijać więc kto wie co się przyda w przyszłości… Poza tym po ubiegłorocznym rozpoczęciu samodzielnej przygody pod żaglami warto było pójść aby pewne tematy doszlifować, niektóre dopiero się nauczyć, zweryfikować co robiło się dotychczas źle a jak powinno wyglądać to szkoleniowo. Samo to że umie się przemieszczać po wodzie to nie wszystko, dobrze poznać jeszcze całą żeglarską etykietę itd. I najważniejsze: dużo pływać aby zdobywać doświadczenie na wodzie w różnych warunkach.

Wczoraj więc po pozytywnie zdanym egzaminie uprawnienia zdobyte, była możliwość to tak bardziej przyszłościowo zrobiłem od razu  patent jachtowego Sternika Morskiego. Do samodzielnego pływania po pełnym morzu droga jeszcze co prawda odległa – trzeba zdobywać jak najwięcej doświadczenie najpierw na osłoniętych wodach no i sam jacht nie na pełne morze, ale kiedyś mam nadzieje że i krok dalej czyli samodzielne pływanie po otwartym Bałtyku też się zrobi.Póki co skupiamy się już lada moment na otwarciu sezonu i treningu na poczciwym jeziorze Dąbie, a przy większej ilości czasu obierze się też pewnie kurs na Zalew Szczeciński.

Samej formy weekendowego szkolenia w miesiąc czasu nie polecam, bo zbyt intensywnie. Pływanie sobota i niedziela po 10 godzin w zwariowanym tempie naprawdę potrafi dać w kość, a w tygodniu też przecież trzeba coś robić. Większą ilością spostrzeżeń z tej formy kursu żeglarskiego podzielę się może kiedy indziej, narazie muszę wreszcie trochę odpocząć:)

Poniżej na zdjęciu sielanka na kursie:)

20160402_175848

Leave a comment